Pierwszy tydzień po operacji - podsumowanie leczenia
Jutro mija tydzień od operacji. Jako że nie znalazłam na żadnym blogu dokładnych informacji na temat tych pierwszych - dość trudnych przecież - dni, post ten postanowiłam napisać w sposób maksymalnie przejrzysty, ale i wyczerpujący. No to lecimy :)
Pacjentka:
- wiek: 24;
- waga: 107;
- wzrost: 168 cm;
- BMI w dzień operacji: 37,91.
- choroby towarzyszące: niedoczynność tarczycy.
- lekarz: prof. dr hab. med. Stanisław Dąbrowiecki;
- miejsce: szpital MSW w Bydgoszczy;
- typ zabiegu: laparoskopowa mankietowa resekcja żołądka;
- refundacja NFZ: brak;
- pobyt w szpitalu: 2 dni;
- dietetyk medyczny: mgr Paulina Borek (współpraca we własnym zakresie).
Do szpitala zgłosiłam się we wtorek 16 maja ok. 12. Przebrałam się w piżamę, poszłam pod prysznic, by wykąpać się w danym przez pielęgniarki preparacie myjąco-dezynfekcyjnym. Dostałam śliczne zielone ubranko, w którym pojechałam na blok operacyjny. Po kąpieli zgłosiłam się na założenie wkłucia, a następnie przyjęłam kroplówkę "nawadniającą" i pół tabletki uspokajającej. Na salę operacyjną wyjechałam ok. 15 ubrana w pończochy przeciwzakrzepowe (ważne!). O 17:15 byłam już z powrotem na oddziale.
Pierwsze wrażenie? Okropny ból. Ohydny, przeszywający, niedający oddychać. Taki, o którym nikt przed zabiegiem ani słówkiem nie pisnął. W ruch poszły środki przeciwbólowe - ketonal i paracetamol (dożylnie). Około 20 próbowałam już wstać z łóżka do kibelka - nie wyszło. Przed snem dostałam morfinę i dopiero ona pozwoliła mi zasnąć. Od 17 do 21 - najgorsze 4 godziny mojego życia. Ból naprawdę ciężki do wytrzymania. O 3 w nocy wstałam z pomocą pielęgniarki do kibelka. Dostałam drugą dawkę morfiny i spałam do 6.
Kolejny dzień zaczął się od sporego bólu żołądka. Do tego byłam bardzo słaba i miałam dość silne i częste skurcze żołądka. Nadal nie jadłam i nie piłam. Około południa wykonano badanie RTG z kontrastem (kolejne ohydne przeżycie; płyn do wypicia przed badaniem naprawdę niesmaczny). Żołądek jest szczelny, a więc mogłam zacząć popijać wodę.
W środę już sporo chodziłam. Po godzinie leżenia robiłam sobie wycieczkę po oddziale. Do tego butelka wody do popijania. Objawy bólowe utrzymywały się - czyli dość silny ból żołądka, "ciągnięcie" szwów pooperacyjnych. Przyjmowane leki cały czas podobne - a wiec ketonal, paracetamol, kroplówki "nawadniające" organizm, leki przeciwzakrzepowe. Środowa noc trochę gorsza od poprzedniej.
W czwartek obudziłam się przed piątą. Ten dzień charakteryzował się bardzo silnymi skurczami żołądka. Występowały średnio co 10 minut i trwały do kilkunastu sekund. Ból żołądka zmniejszał się, przechodził w coś znanego mi przed operacją, ale troszkę bardziej nasilonego, Całkowitą nowością były właśnie te skurcze. Nie mogłam pić. Po każdym przełkniętym łyku bolało jeszcze bardziej.
Cały czwartkowy poranek przepłakałam. W końcu o 12 miałam opuścić szpital, a o 10 nadal czułam się naprawdę źle. Słaba, z tymi skurczami. Zastanawiałam się nad przedłużeniem pobytu. Ale przyszedł mąż, zajął mnie rozmową, pomógł się ogarnąć w łazience i... jakoś lepiej się zrobiło na serduszku. Wróciłam do domu :)
Zalecenia od lekarza:
- leki: Clexane (zastrzyki podskórne przeciwzakrzepowe; stosować przez 30 dni), Controloc (tabletki mające wykluczyć skurcze żołądka; 2 tabletki dziennie), Nimesil i No-spa (wedle potrzeby);
- dodatkowo: pas brzuszny pooperacyjny stosować do miesiąca po operacji, zdjęcie szwów 7 dni po wypisie, kontrola za miesiąc.
W domu w czwartek jeszcze trochę umierałam. Ale od czwartkowego wieczoru do teraz lepiej mi jest z każdą mijającą minutą. Można więc powiedzieć, że stanęłam na nogi naprawdę szybko :) W domu przyjęłam dwa razy zastrzyk przeciwbólowy - w czwartek i piątek rano oraz kroplówkę nawadniającą. Od piątku nic nie biorę i czuję się naprawdę dobrze.
Brzuch po pierwszym tygodniu wygląda tak.
Jest zabrudzony od kleju po plastrach. Ciężko to wymyć nie zalewając szwów. Generalnie ranek jest 5. Cztery odkryte, widoczne na zdjęciu, i jedna zaklejona gazikiem (pod stanikiem). Szwów łącznie jest 6. Ładnie się goją, nie bolą specjalnie. Dzisiaj cały dzień chodzę bez opatrunków i jest naprawdę ok.
Moje żywienie w pierwszym tygodniu po operacji opiszę w kolejnym poście :)
Jest zabrudzony od kleju po plastrach. Ciężko to wymyć nie zalewając szwów. Generalnie ranek jest 5. Cztery odkryte, widoczne na zdjęciu, i jedna zaklejona gazikiem (pod stanikiem). Szwów łącznie jest 6. Ładnie się goją, nie bolą specjalnie. Dzisiaj cały dzień chodzę bez opatrunków i jest naprawdę ok.
Moje żywienie w pierwszym tygodniu po operacji opiszę w kolejnym poście :)

Komentarze
Prześlij komentarz